Grzeczne wulgaryzmy


Jeszcze do niedawna byłem przekonany, że klimat kina lat '90 i '80 nigdy już nie wróci, bo charakteryzował się on humorem (w przypadku komedii) i postaciami (w przypadku kina akcji) o wydźwięku, który dziś wydałby się bardzo kontrowersyjny i z pewnością zostałby uznany za seksizm, rasizm i homofobię. Jednak powoli, przez boczne drzwi kina niezależnego wkradają się do Hollywood tematy tabu, z którymi przez ostatnie lata mocno się walczy, ale w rzeczywistości to one śmieszą prostego, dorosłego widza. Mieliśmy przecież "Millerów" z Jennifer Aniston, w których to złamano kilka hollywoodzkich poprawności, nie wspominając już o wszystkich filmowych wyskokach Sachy Baron Cohena. Kolejnym obrazem mającym gdzieś poprawność polityczną i kulturową jest reżyserski debiut Jason'a Bateman'a - znanego z wielu dobrych, drugoplanowych ról i talentu komicznego - czyli skromny, ale bardzo dobrze napisany "Bad words".

Czarny humor uznaje się dziś za swego rodzaju klątwę, którą obarczeni są tylko nieliczni, przez co w liczniejszym towarzystwie odbierani są dość szorstko. Jednak im szersze są granice naszego poczucia humoru, tym trudniej nas obrazić, a co za tym idzie - żyje nam się lżej. W "Bad words", Bateman próbuje przekonać nas do ostrego poczucia humoru, ale robi to dość subtelnie, dzięki czemu ogólny wydźwięk filmu jest zdatny do przyjęcia nawet przez tych, którym zasłyszana w kinie "kurwa" nie daje spać po nocach.


Główny bohater - Guy Trilby (Jason Bateman), na co dzień zajmujący się sporządzaniem instrukcji obsługi i kart gwarancyjnych, postanawia wykorzystać lukę w regulaminie krajowego konkursu literowania dla dzieci i wziąć w nim udział. Wywołuje to oczywiście falę oburzenia wśród rodziców, dzieci i towarzystwa zajmującego się organizacją turnieju. Choć wszyscy przeciwnicy Guy'a stają na głowie, aby wykluczyć go z konkursu, ten z wyciągniętym w ich stronę środkowym palcem pnie się na szczyt turniejowego drzewka, poznając po drodze zaskakująco inteligentnego i czarującego, małego Hindusa o imieniu Chaitainya (Rohan Chand) - który robi wszystko, aby zaprzyjaźnić się ze swoim 40-letnim konkurentem - i odpychając od siebie jak najdalej dziennikarkę Jenny (Kathryn Hahn), która zapatrzona w tę ciekawą historię, pomaga Guy'owi na kolejnych etapach konkursu, licząc na poczytny, reportażowy materiał i powoli dokopując się do jego historii i prawdziwych przesłanek.


Ta wbrew pozorom błyskotliwa fabuła, choć szczelnie zamknięta w granicach krajowego konkursu literowania dla dzieci, potrafi wciągnąć widza dzięki szczypcie tajemnicy wprowadzonej już w pierwszym wypowiedzianym przez głównego bohatera zdaniu. Oglądając film, idziemy w górę po fabularnych stopniach, wspólnie z jego ekranowymi przeciwnikami i zwolennikami zastanawiając się o co mu tak naprawdę chodzi? Co i komu chce udowodnić? Choć rozwiązanie zagadki nie jest jakieś mocno zaskakujące, to gra na naszych uczuciach i skutecznie łagodzi pogląd na postać Guy'a, czyniąc "Bad words" filmem kontrowersyjnym, ale przystępnym dla każdego.

Bateman'owi udało się stworzyć film, który udowadnia, że niepoprawność wcale nie musi być obraźliwa. Oprócz tego, przedstawia nam na pierwszym planie postać, o której nie wiemy nic, bije od niej chamstwem i na pierwszy rzut oka powinna wzbudzać niechęć, a mimo wszystko zdobywa naszą sympatię i kibicujemy jej w dotarciu do celu, choć nie znamy jej prawdziwych intencji. 

Na koniec naszła mnie pewna refleksja. Po analizie charakterystyki bohaterów "Bad words", wydaje mi się, że Jason Bateman bardzo lubi "Shreka". 

Polecam. 7 rolek ode mnie.

TYTUŁ: Bad Words
REŻYSERIA: Jason Bateman
OBSADA: Jason Bateman, Rohan Chand, Kathryn Hahn

ROK PRODUKCJI: 2013

Share on Google Plus

About Unknown

This is a short description in the author block about the author. You edit it by entering text in the "Biographical Info" field in the user admin panel.

0 komentarze:

Prześlij komentarz