Niegrzecznie nieśmieszne



Z zabawnymi komediami jest troszeczkę jak ze strasznymi horrorami - podobno takie są. Oczywiście chodzi mi o filmy, które mogą rozbawić mnie do łez. Może to dlatego, że mam dość specyficzne poczucie humoru i lubię się śmiać z żartów i zabiegów filmowych bardzo inteligentnych (jak to się działo np. w przypadku pierwszej części "Nimfomanki" Von Triera, "Grand Budapest Hotel" Andersona, albo "Rzezi" Polańskiego), gagów i sytuacji wtapiających się w moje odbiorcze środowisko związane z życiem prywatnym i towarzyskim ("Wilk z Wall Street", "Ted", "Kac Vegas"), albo rzeczy kompletnie głupich. Ale tak głupich, że aż śmiesznych ("21 Jump Street", "Bruno", "Borat"). Połączenie komedii z kinem gangsterskim nie jest już jakimś oryginalnym pomysłem, bo przecież każdy film opowiadający o mafiozach ma w sobie zawarte pewne wątki humorystyczne. Zadanie dla reżysera decydującego się na ten gatunek powinno być więc proste, ale jak pokazuje życie, na prostych rzeczach najłatwiej można się sparzyć. Po seansie "Porachunków" mam wrażenie, że Luc Besson swoim najnowszym filmem się nie sparzył, a poszedł w ślady bohaterki swojego narodu Joanny d'Arc i po prostu spłonął.


Robert De Niro, który ostatnimi laty stał się swoją własną parodią, występując wszędzie tam gdzie potrzeba starego Amerykanina przypominającego emerytowanego, sycylijskiego mafioza, albo zgryźliwego starucha z ciężkim charakterem i promując swoją twarzą plakaty przynajmniej pięciu filmowych szmir rocznie wciela się w najnowszym filmie Bessona w byłego gangstera (niespodzianka...) o imieniu Fred, który objęty programem ochrony świadków, ukrywa się wraz z żoną (Michelle Pfeiffer) i dwójką nastoletnich dzieci na północy Francji. Zaaklimatyzowanie się wśród spokojnej, europejskiej społeczności dla dzikiej rodziny ze skłonnością do brutalnego rozwiązywania problemów jest nie lada wyzwaniem. Jeszcze trudniejsze okazuje się upilnowanie niesfornej familii o czym przekonuje się agent Stansfield (Tommy Lee Jones). Jednak kiedy rodzina zaczyna wreszcie odnajdywać się w nowym otoczeniu, na ich trop trafiają byli znajomi Freda, gotowi poświęcić wiele, aby zemścić się na zdrajcy.


Cały komizm zawarty w "Porachunkach", w założeniu reżysera polegać ma na swawolnym ukazaniu przemocy i całkowitym braku empatii wśród głównych bohaterów. Problem w tym, że nastolatka okładająca rakietą tenisową natarczywego, francuskiego rudzielca, mamuśka podpalająca supermarket w rewanżu za niemiłą obsługę i tatuś katujący bejsbolem hydraulika są tak samo zabawni jak Jaś Fasola przewracający się na skórce banana. Besson swoimi gagami rozśmiesza widzów z raczej prymitywnym poczuciem humoru, cieszących się podświadomie, że są tacy niegrzeczni chichotając z lekkiej przemocy, co jest ich szczytem osobistej kontrowersji. Nic więc dziwnego, że film pomimo ogromnej krytyki na zachodzie, został bardzo ciepło przyjęty w Polsce - kraju w którym oglądalnościowe triumfy święci "Świat według Kiepskich", a każda uroczystość medialna musi zawierać w programie występ kabaretowy. 


Ostatnia dekada ostatecznie zamieniła amerykańskie kino w czyste pole marketingowe. Dziś już znane i nagradzane nazwiska na filmowym plakacie czy pudełku DVD nie muszą być wcale gwarancją dobrego filmu. Powiem więcej, coraz częściej jest tak, że dzieje się wręcz odwrotnie, bo hollywoodzki system promocyjny zaczyna działać podobnie do starych głośników - im głośniej tym słabsza jakość. "Porachunki" wrzucam do worka z produkcjami przereklamowanymi, bo idealnie wpasowuje się się w tę zasadę.


TYTUŁ: Porachunki (The Family)
REŻYSERIA: Luc Besson
OBSADA: Robert De Niro, Michelle Pfeiffer, Tommy Lee Jones
ROK PRODUKCJI: 2013
Share on Google Plus

About Unknown

This is a short description in the author block about the author. You edit it by entering text in the "Biographical Info" field in the user admin panel.

0 komentarze:

Prześlij komentarz